Figura Gestaltystki (cz.2)

Miło mi, że znowu się spotykamy.

Z poprzedniego artykułu pamiętasz pewnie, drogi Czytelniku, kilka ważnych dla pracy Gestaltystki motywów – kontakt, relację, emocje, doświadczanie. Może pamiętasz też, że terapia służy poszerzeniu świadomości a klient jest jedynym ekspertem od swojego życia. To ruszajmy dalej, w podróż po figurze Gestaltystki.

Ostatnim przystankiem było doświadczanie. Podzielę się tutaj pewnym wglądem z mojej własnej terapii – że doświadczania, przeżywania nie warto odkładać na później. Miałam taki pomysł, że w gabinecie, z moją terapeutką, zajmę się sprawą, która parę dni wcześniej bardzo mnie poruszyła. I co? Emocje nie wróciły, przeżycia nie udało się odtworzyć. A co się udało? Doświadczyć frustracji i przekonać się o tym, że życie odkładane „na inną okazję” po prostu ucieka, rozpływa się. Po tym doświadczeniu przyszła też refleksja o tym, jak ważne jest być w „tu i teraz”. Niby rozumiemy, że jesteśmy w teraźniejszości i już; że przeszłość nie wróci a przyszłość nadejdzie w swoim czasie. A jednak spędzamy dużo czasu błądząc myślami w jednym lub w drugim i niejako przegapiamy to, co się na bieżąco z nami i wokół nas dzieje. Uważność na bieżącą chwilę jest ważną umiejętnością, często musimy się jej uczyć w gabinecie od początku. Terapeuta będzie przypominał o byciu „tu i teraz” i zachęcał do refleksji nad swoim obecnym stanem, odczuwania żywych w danym momencie emocji. Również kiedy klient przywoła w gabinecie sytuację z przeszłości, terapeuta może się zadać pytanie, jakie tamta sytuacja ma znaczenie w chwili obecnej. Nasze dzieciństwa obfitują w przeżycia, które zapamiętaliśmy jako straszne, krzywdzące; pamiętamy przez lata, że mama nie pochwaliła nas wystarczająco po przedszkolnym przedstawieniu  a tato przez pomyłkę wyrzucił ukochanego pluszaka. Możemy pielęgnować w sobie te przeżycia, ale możemy też się zastanowić, na ile mają rzeczywisty wpływ na nasze obecne życie. W myśl tego, co pisał Jean-Paul Sartre: „Ważne jest nie to, co ze mną zrobiono, lecz to, co ja sam zrobiłem z tym, co ze mną zrobiono.” Jako dorośli mamy możliwość zintegrowania przeżyć z dzieciństwa i nadania im nowego znaczenia, z perspektywy „tu i teraz”.

Wrócę jeszcze do emocji a w szczególności do ich źródła. Do jakiego źródła? Do ciała. Emocje rodzą się w ciele, powstają z ruchu, z naszej energii. Nie można emocji przeżywać „bezcieleśnie” – jeśli upieramy się, że tak, to znaczy, że mówimy o myślach a nie o emocjach. Jeśli krzykniemy ze strachu, to poczujemy, że zadrapało nas w gardle, serce zabiło szybciej, być może oblała nas fala gorąca/zimna, zatrzęsły nam się ręce, itd… To wszystko odczucia płynące z ciała. Jako dzieci odbieramy rzeczywistość właśnie ciałem, zmysłami. Maluch, który zaczyna poznawać świat chce wszystko brać do rączek, wkładać do buzi, uderzać przedmiotem o ziemię, jednym o drugi. Na tym etapie życia nasza energia i emocje krążą swobodnie w ciele. Może i Wy znacie sprzeciw dziecka wyrażony napięciem mięśni, wyginaniem się w tył, wykręcaniem, odpychaniem. A może znacie również sytuację, w której dziecko jest głęboko zrelaksowane lub śpi i zupełnie „puszcza” wszystkie mięśnie, całym ciężarem poddaje się grawitacji a jego ciało jest miękkie całkowicie rozluźnione. To etap, kiedy nie ma jeszcze myślenia i cenzury swoich zachowań, ograniczania przepływu energii w ciele. Dopiero wraz z dorastaniem uczymy się podporządkowywać ciało władzy umysłu i norm społecznych a często zmuszamy się do zaniedbywania swojego ciała i odcinania od płynących z niego wrażeń. Gestaltystka wie, jak ważne jest zwrócenie uwagi klienta na jego ciało, zachęcenie do odbierania wrażeń płynących z ciała. Dlatego w gabinecie może prosić klienta żeby na przykład pogłębił ruch, który towarzyszy jakiemuś zdaniu lub skupił się na swoim oddechu. Może być też tak, że dopiero w gabinecie klient zorientuje się, że w ogóle odczuwa cokolwiek w ciele. Lata blokowania energii i ograniczania swoich naturalnych ruchów mogą skutkować zupełnym odcięciem się od ciała jako części nas samych i zaledwie „używaniem go” na co dzień. Bywa też tak, że zaniedbywane latami wewnętrzne konflikty i zbolałe od ciągłego napinania się mięśnie, dają znać o sobie w postaci choroby. Pewnie znacie z własnego doświadczenia lub ze słyszenia historie chorób, których żaden lekarz nie potrafił całkowicie wyleczyć – bóle mięśni, żołądka, głowy, nudności, itp… Mogą to być objawy wypartego cierpienia psychicznego, które wyleczyć można w procesie psychoterapii. Nie twierdzę, że psychoterapią można zastąpić medycynę. Ale głęboko wierzę w to, że zajmując się sobą i przyczyną bólu, dla którego nie ma wytłumaczenia medycznego możemy znacznie poprawić jakość życia i świadomie dbać o siebie. Dalsze rozważania o roli pracy z ciałem zostawię na osobny artykuł.

Dzisiaj opowiedziałam o roli uważności na „tu i teraz”, o emocjach i o ciele. Aspekty formalne i powinności oraz prawa terapeuty następnym razem. Nie mogłam sobie odmówić pisania o tym, co w tym momencie było dla mnie ważne.

cdn…

Agata Teixeira de Sousa